nastrój: słodszy
słucham: "Funky Nassau" Blues Brothers Band
Jeśli będę udawać, może w końcu sama uwierzę. Chcę mieć coś prawdziwego.
Tracę czas w dusznych salach.
Tracę siebie w bezsensownych zdradach.
Tak trudno nad sobą zapanować.
"Miłość? No cóż, owszem. Ostatecznie istnieje tyle jej rodzajów. Jest więc
eros, najbardziej ulotna ze wszystkich. I
philia, przyjaźń oraz lojalność. Jest też
storge, uczucie, które dziecko żywi do rodziców,
thelema, czyli pragnienie działania, no i
agape, miłość platoniczna, miłość do przyjaciela, do świata, do nieznajomego, którego się nigdy nie poznało, miłość ogarniająca całą ludzkość.
Ale nawet Grecy nie wiedzieli wszystkiego. Miłość przypomina płatki śniegu, kryje się pod tyloma nazwami, każda jedyna w swoim rodzaju i nieprzekładalna. Czy istnieje określenie na miłość, którą czuje do kogoś, kogo nienawidziło się przez całe dotychczasowe życie? Albo do czegoś, co wywołuje w nas chorobę? Albo tę słodką, bolesną czułość, którą obdarza się kogoś, kogo ma się zamiar zabić?" *
Może to, co czuje to jednak jest miłość.
Może jednak jestem nieczuła.
Może potrafię poświęcić się tylko dla jednej osoby.
A jednak odpycham ją wypełniając się ludźmi, na których nie powinno mi zależeć.
Czy na świecie istnieje tylko jedna osoba, która mnie rozumie i się o mnie troszczy?
I czy jest tylko jedna osoba, którą chciałabym uratować?
"A jednak te wszystkie gierki, które tak lubimy, są powiązane z podskórnym nurtem prawdy - niewykorzystanymi pokładami pragnienia. Jesteśmy tym, o czym śnimy. Wiemy, czego pragniemy. Wiemy, że jesteśmy tego warci.
A co, jeśli pragniemy czegoś złego? Gdy chodzi o jakąś niegodziwość?
No cóż, może tego też jesteśmy warci. A karą za grzech jest..." *
Potrafię udawać wszystko. Mogę sprawić, iż uwierzysz, że cie kocham, a cały świat pomyśli, że zapomniałam o nim dla ciebie. Potrafię być szczęśliwa tylko przez chwilę. Resztę czasu spędzam zastanawiając się, co tak naprawdę czuję i czy czuję coś w ogóle.
Przyciągam was jak czarna dziura. Pochłaniam wasze światło.
Zawsze myślałam, że to ja stoję na dalszym planie, że to ja nie istniałabym bez was, że muszę zawsze trzymać kogoś za rękę.
Czy naprawdę to ja was niszczę? Cała wina jest moja? Wszystkie te nieszczęścia?
To wszystko ja?
Nie wiem, po co ta cała moja grafomania. Wiem, że nie zrozumiecie. Nie oczekuję wybaczenia, nie potrzebuje pocieszenia. A może właśnie potrzebuję? Czy czytanie tego sprawia, że czuję się lepiej? Wyznawanie grzechów w internecie. Niechrzczone dzieci niewiary nie maja prawa do spowiedzi, odpuszczenia win. Nie potrzebujemy go. A nawet jeśli? Kogo to interesuje?
* "Błękitnooki chłopiec" Joanne Harris