20111022

unzip my body, take my heart out

nastrój: nieokreślony
słucham: "Ramalama (bang bang)" Roisin Murphy


Najłatwiej jest mówić o czymś, czego nie ma lub nigdy nie było. Może wlaśnie dlatego tak ciężko mi mówić o tym, co jest. Mówisz, że nie umiem okazać uczuć. Jestem wroga dla ludzi i zamknięta. Pytasz, czy cię nie zostawię. Mówię, że nie. W oczach mam łzy, boję się, bo nie mam pewności, że ty tego nie zrobisz. Mówisz, że trzeba pilnować tego, co się oswoiło. Mowisz, że oswoileś mnie. I tak chyba jest, bo nie wyobrażam sobie, że miałabym żyć bez ciebie. A jednak, twierdzisz, że nie potrafię ci tego okazać.
Nie potrafię powiedzieć dlaczego czuję się źle. Chyba dlatego, że rzeczywistość zawsze jest inna od oczekiwań i nie mogę zrobić nic, by to zmienić. Czasem przypominam sobie, że nie mam na to wpływu i jestem przez chwilę szczęśliwa nie przejmując się niczym .
Zapycham się pustymi słowami, mówiącymi, że jednak mogę coś zmienić, że mogę być szczęśliwa mając wszystko pod kontrolą. Czasem popełniam ten okropny błąd wierząc w to. Ale już próbowałam i tak naprawdę wiem, że cokolwiek zrobię, nie zapanuję nad niczym, nawet nad sobą. Jedyna droga do szczęścia, to akceptacja. Zapomnieć to, co było, nie myśleć o przyszlości. Cieszyć się tym, co jest. Wszystko inne, w moim przypadku, prowadzi do łez. Nie myśleć o niczym. Nie zastanawiać się i nie szukać ukrytych znaczeń. Nie umartwiać się.


20111009

this weather's bringing it all back again

nastrój: rozchwiana
słucham: "Headlock" Imogen Heap

08102011
Tego dnia zaczęły się jesienne deszcze. Niebo zastąpiły lekkie siwe chmury. Deszcz jest jeszcze słaby, jak noworodek, jeszcze nie ma sił. Wystarczy, żeby w kila chwil zmienić kolor chodnika, ale to wszystko. Wychodzę jeszcze bez parasola. Wszystko jest wilgotne i zimne. Nie lubię sama chodzić po zakupy, a jednak nie mam wyboru. To nic, to przecież "o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy"*. Wracam akurat zanim deszcz zdąży nabrać siły. Na zewnątrz mokną psy. Czuję się już lepiej. Uczę się uciszać emocje, uczę się znów mysleć o sobie. Świat jest niedosonały i ludzie są niedoskonali. Wszyscy zasługujemy na śmierć, nawet ty, nawet ja. Znów uczę się z tym żyć.
Słucham szumu samochodów za oknem i czuję, że powinnam tęsknić za domem. Przeprowadzka nie była traumą, nie wywołała większych emocji. Nie jestem pewna czym jest to powodowane. Nie przeraża mnie myśl, że ani tej ani następnej nocy nie wrócę do łóżka, do którego wracałam latami. Teraz tu jest mój dom. W tym bladowrzosowym pokoju spędzę najbliższą przyszłość.


"Martin w niewiele co wierzył, ale wierzył w uzdrawiającą moc sztuki, we wpływ kultury na podniesienie poczucia własnej wrtości, w to, że akt tworzenia może być tarczą broniacą przed przeciwnościami losu." **
I chyba właśnie to robię. Odkąd pamiętam. Rysunki, obrazy, wiersze, opowiadania, taniec, fotografie. To wszysto trzyma mnie zdala od najpaskudniejszej części mnie samej. Nie pozwala mi całkowicie pogrążyć się w smutku i rozczarowaniu światem, ludźmi i samą sobą. Może nie przestajemy mysleć o sobie, bo obie jesteśmy zepsute. Zbyt wrażliwe i zbyt nieufne, by się do tego przyznać. Nawet jeśli już nie ma nas z przeszlości, nadal lubimy do tego wracać w myślach. Przepraszam, że wciąż nie pozwalam nam odejść.
Nigdy nie przyznam się jak bardzo jestem słaba i jak bardzo was potrzebuję, ale nie wolno wam mnie opuścić.



"- Ja już za niczym nie gonię, znalazłem to, czego szukałem. A poza tym od pewnego wieku wszystko polega na tym, żeby nie stracić tego, co się zdobyło.
- A co pan zdobył?
- To, o co każdy powinien walczyć: zdobyłem swoją brakującą połowę." ***






*Łona "To nic nie znaczy"
**Guillaume Musso "Kim byłbym bez ciebie?" s.145
***Guillaume Musso "Kim byłbym bez ciebie?" s.123

20111002

zresztą to o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy

nastrój: zamyślona
słucham: "To nic nie znaczy" Łona


19092011
Obserwuję przez okno kałużę, starając się ustalić czy nadal pada. Czy ja też mogłabym się znaleźć na czyjejś liście? A jeśli tak? Czy miałabym odwagę przyjąć prawdę? Wszyscy robimy, to na co mamy ochotę i nikt nie zastanawia się jak to wpływa na inne życia. Przerażające, jak małe, prawie nieznaczące sytuacje, składają się na większą całość, tragiczną w skutkach. Ilu z nas trafiłoby na takie listy? Nie dostrzegam w sobie nic aż tak paskudnego, ale to mój subiektywny punkt widzenia. Co jeśli prawda jest inna? Nie mam odwagi się przekonać, a na pewno nie w tym momencie. Zapadłabym się w sobie do końca. Nie zniosłabym tego, ponieważ, z bliżej niewyjaśnionych przyczyn, jestem ostatnio bardzo podatna na załamania. Od pewnej, niemojej, rozmowy, kiedy zobaczyłam egoizm i okrucieństwo ludzi, nie mogę pozbyć się uczucia żalu. Narasta we mnie złość. Wróciła moja empatia, silna jak nigdy dotąd. To zawsze był powód, dla którego traciłam radość, ale teraz jest znacznie gorzej. Muszę powstrzymywać łzy niemal bez przerwy, ale nigdy nie płaczę z mojego powodu. Raz płakałam dla siebie, tak naprawdę dla siebie, w ciągu tych paru tygodni. Ale nie powiem o tym. Nagle wszystkie tragedie, rozczarowania, niezrozumienie, poczucie samotności, wykorzystania i zagubienia, złość, ból - to wszystko znow mam w sobie, ale nie należy do mnie. Nie rozumiem tego, powinnam być szczęśliwa, wszystko jest dobrze. Byłoby dobrze, gdybym nie stała się tym. Staję się oziębła, nieobecna, okrutna, zgorzkniała i przedewszystkim nieufna. Staram się to ze mnie wyrzucić, ale nie idzie mi zbyt dobrze. Chciałabym umieć o tym opowiedzieć i już się nie bać, po prostu wiedzieć, że mi pomożesz, ale nie jestem pewna, czy wiesz jak.
Chyba już nie pada, ale wiem, że zimny jesienny wiatr dotknie mojej skóry między włóknami swetra. Strzepuję z ramienia martwe włosy. Ostatnio dużo ich tracę. Pewnie przez to, co we mnie jest lub od częstęgo farbowania. Podobno częste, nagłe, znaczące zmiany wyglądu świadczą o zaburzeniach osobowości. A jeśli to wszystko jest częścią mnie? Jeśli tylko to wyciszałam? Nie wiem już nic. Boję się siebie. Nie wiem już do czego jestem zdolna.